Dzień wody
woda w ogrodzie i jej brak
zofia wolniak
3/22/20235 min read


Dzień wody <3
Woda w ogrodzie - bo o czym innym pisać, jeśli to właśnie jej dzień dzisiaj świętujemy?
Życiodajna, nie tylko dla Nas, ale i dla naszych roślin.
Można nawet powiedzieć, że to właśnie wodą jesteśmy, bo nic większego udziału w naszej istocie nie posiada.
Nasza zależność jest niepodważalna więc troska o jej jakość i zasoby staje się naszym wspólnym celem, tak samo jak radość z czerpania z jej zasobów.
Nie da się już pominąć faktu, że poziom wód gruntowych jest coraz niższy, a całe rzeki wysychają ciągnąć za sobą życia tysiąca stworzeń.
Zeszłoroczna katastrofa ekologiczna Odry wywołała olbrzymie poruszenie, a to dopiero początek zmian wywołanych spadkiem poziomu wody w rzekach.
Klimat zmienił się na przestrzeni lat, rozwiązania które stosowaliśmy aby zabezpieczyć się przed wylewem rzek, zaczynają działać przeciwko nam.
Świadomość rośnie znacznie wolniej niż zagrożenie i nie da się już ukryć, że bez gwałtownych ruchów, lada moment będziemy malować trawniki na zielono.
Krzepiący jest fakt że zima w tym roku była dla naszych wodnych zasobów całkiem łaskawa.
Mokra gleba coraz częstowana śniegiem lub deszczem mogła spokojnie odprowadzać zasoby do wód podziemnych.
Jest wiosna! Nasze zbiorniki dumnie pękają w szwach, a jest gleba pięknie nasiąknięta.
Liście lada dzień rozwiną się zmieniając nasz krajobraz i w porównaniu do poprzednich lat, mają ku temu naprawdę dobre warunki.
Piękny początek dobrych zmian.
Szczęśliwy przebieg frontów atmosferycznych, połączony z naszym udziałem, może odgonić apokaliptyczne wizję.
Każdy nasz ruch, każdy pokarm, jest zależny od wody, więc-teraz, jest to całkiem niezły czas aby pomyśleć o swojej cegiełce w tych staraniach.
Każdego dnia potrzebujemy jej do funkcjonowania,jedni mniej inni więcej, ale czy da się jakoś ograniczyć nie naruszając naszego dobrostanu?
Czy nasza rezygnacja z kąpieli na rzecz prysznica, lub basenu w letnie dni cokolwiek zmieni?
Rzeczywiste potężne zużycie wody do produkcji oraz upraw, pokazują że takie ograniczenia jednostek, niewiele zmieniają. Kropla w morzu potrzeb.
Dlatego po długim wstępie przejdę do punktu w którym wpływ mamy, i to duży.
Przy aktualnych zmianach klimatyczny myślę że nawet olbrzymi, i to czas w naszym rozwoju gdy właściciele niewielkich domowych ogrodów, są w stanie zmienić sporo.
Pierwszym aspektem jest planowanie.
Jeśli wybierzemy się na wycieczkę w kraje południowe to zauważymy że rzadko można tam dostrzec rośliny o dużych wymaganiach wodnych.
Ależ dlaczego? Przecież można podlewać ?
No hm, jeśli woda na danym obszarze jest cenna ze względu na długie okresy bezdeszczowe, to nawet ludzie majętni rezygnują z roślin wymagających, ponieważ, jest ona po prostu ograniczana.
Choć nie jestem fanką odgórnych zakazów to w tej jednej kwestii myślę że innego rozwiązania, nie ma. Wody potrzebuje każdy i naszym moralnym obowiązkiem jest ją każdemu zapewnić, w miarę możliwości oczywiście.
Gatunki lubujące się więc w wilgotnym podłożu, są wykluczone całkowicie.
Można się cieszyć nieograniczoną paletą sukulentów, palm i wytrzymałych drzew, czyli roślin rodzimych, radzących sobie świetnie bez naszego wsparcia.
Wspólnotowość i świadomość nie pozwala nikomu pozostać w poczuciu braku lub rezygnacji z czegokolwiek.
Kiedy przychodzi pora deszczowa, natura wynagradza wszelkie niedogodności, soczystymi owocami w środku zimy, choć wcale do naszej niepodobne.
Południowe nację mogły uczyć się szacunku do wody przez wieki i akceptować pewne fakty bez trudu.
Wielu z nas pamięta jest powodzie lat 90 więc groźba suszy bardzo trudno trafia do świadomości, ale czy chcemy czy nie, powoli nasze wakacyjne destynacje zaczną się objawiać się w naszych ogrodach.
Sprawa jest o tyle zawiła, że jednocześnie ze wzrostem temperatury, zaczynamy być coraz częściej zaskakiwani gwałtownymi burzami, które w kontakcie z przesuszoną glebą powodują również nagłe podtopienia.
Wszystko za sprawą wysp cieplnych generowanych przez miasta, które w spotkaniu z ciepłymi frontami powodują gwałtowne opady.
Więc z czym się mierzymy? Długie okresy suszy, przeplatane przez gwałtowne burzę, które zbytnio nie wspierają naszych zasobów wodnych bo zamiast wsiąkać w glebę,
spływają po przesuszonej ziemi i brukach, wprost do studzienek kanalizacyjny, pobliskich kanałów, rzek, po czym znikają w przepastnym morzu.
Trochę tej problematyki się zebrało, ale nie po to aby wzmocnić reakcję stresową.
Definicja problemu pomaga jednocześnie odszukać odpowiednie rozwiązanie.
Zależy nam aby wzbogacić dolne partie naszej gleby w wodę, dostosować roślinność do nowych warunków, oraz cieszyć się mało obsługowymi, ekonomicznymi rozwiązaniami w naszym ogrodzie.
Nie zapominając o tym co najważniejszym- zabezpieczyć nasz dom przed niechcianymi podtopieniami.
Zarządzanie wodą to wspaniały rozwojowy temat i warto się nad nim pochylić, na wszystkie w.w wymienione problemy z rozwiązaniem śpieszy koncept ogrodów deszczowych, który sprawdza się zarówno w przestrzeniach miejskich jak i ogrodach przydomowych.
Całe założenie ma na celu świadome ukierunkowanie gwałtownych potoków burzowych, oraz zatrzymanie ich na dłużej, dając im czas na swobodne wsiąknięcie w glebę.
Cała zabawa polega na konstrukcji zagłębień w ziemi, wypełnionych kamieniem o frakcjach wspierających filtrację wody, w miejscach szczególnie narażonych na zalewanie.
Rozmieszczenie ogrodu deszczowego, który zwykle złożony jest z elementów zbierających wodę(kanałów) z terenu oraz niecek, czasem wielu, połączonych- jest zależne od nachylenia terenu i powierzchni spływu.
Aby cały koncept spełniał również funkcję dekoracyjną, chłonne powierzchnie zapełniane są roślinnością przystosowaną do zmiennych warunków wodnych.
Kamień również pozostawia sporo miejsca do pracy kreatywnej, poprzez kolor i strukturę która z powodzeniem może być dostosowana do bryły budynków.
Mamy szczęście iż w Polskim krajobrazie nie brakuje roślin gotowych na tak wymagające warunki, długotrwałe suszę, oraz czasowe zalewanie, gdy woda z ogrodów deszczowych pomału wsiąka w niższe partie gleby.
Olbrzymie zalety tego rozwiązania to nie tylko funkcja dekoracyjna, ale też spore obszary, które w praktyce okazują się bezobsługowe.
Uwielbiana przez wszystkich forma ogrodu, która cieszy swoją dekoracyjnością, jednocześnie nie zabierając nam ani krzty naszego czasu.
Poza sporadyczny sprawdzeniem drożności naszego układu-Nic nie musimy robić.
Temat ogrodów deszczowych to proste i piękne rozwiązanie na bolączki naszych czasów i mam olbrzymią radość mogąc dzielić się z Wami tym konceptem.
Choć rozwiązanie nie pojawiło się dzisiaj, to wciąż raczkuje na terenach miejskich, tym bardziej w ogrodach przydomowych.
Postaram się w przyszłości jeszcze wnikliwiej zapoznać Was z tajnikami ogrodów deszczowych.
Jeżeli już teraz poczuliście że to rozwiązanie jest dla Was, zapraszam serdecznie do współpracy.
Projektując ogród zawsze zerkam na ewentualne możliwości realizacji i staram się uczulić Was na problematykę ograniczonych zasobów wodnych, ale w istniejącym założeniu także można zaplanować ogród deszczowy, dostosowując go do istniejącego stylu.
Odciążyć część terenu z obsługi i zrobić olbrzymią przysługę sobie i okolicy.
Dziękuję za dotrwanie do końca i zapraszam na kolejne odsłony deszczowych opowieści.